Też tego nie lubię...Jestem wściekła gdy idę i widzę że jakieś latają, wtedy przeklinam tych wieśniaków w duchu, którzy je nie uwiążą bądź w kojcu niechby latały czy tylko po podwórku przy zamkniętej bramie.W sobotę wyleciała mi zgraja może z 4 psy, takiej "watahy" nie lubię najbardziej.No ale jakoś sobie poleciały dalej popatrzyły na mnie ja na nich w sumie trochę dalej były i na szczęście nie szły za mną.Gdy byłam mniejsza i chodziłam do podstawówki to nie bałam się aż tak psów jak teraz.Po prostu nie ufam obcym psom i tyle.Do swoich dwóch mam ograniczone zaufanie.
I naprawdę mnie szlag trafia jak widzę, że idzie jakaś tępa paniusia z pieskiem do sklepu czy nawet do lasu na grzyby i jakiekolwiek inne miejsca bez kagańca chociażby...
Była u nas kiedyś taka sytuacja że dwoje ludzi wybrali się z dzieckiem i pieskiem do lasu...Inna babka też poszła sobie z pieskiem troszkę większym i ten duży zagryzł tego małego :) to szczęście, że nie dziecko.I co wielkie oburzenie tej co zagryzł psa a prawda jest taka że obaj właściciele to ograniczone tumany były.Bo pies nie powinien się tam znaleźć (jaki sens zabierać psa do lasu, jeśli tak kochają, przecież w lesie jest dużo kleszczy, bolerioza = chora wątroba pieska =die, ale nawet myśląc właśnie o innych osobach skoro nie o własnym psie).
Dla mnie to jest chore też kocham swojego psa, ale nie zabieram go w każde miejsce ze sobą, jego miejsce jest na podwórku.I wkurza mnie taka CIEMNOTA UMYSŁOWA, która pozwala swoim psom biegać samopas bo rozumiem że czasem sam się spuści ze smyczy i zdejmie obrożę ale większość jest właśnie przyzwyczajona, że te pieski łażą za nimi i są wolne. Tych protestów żeby spuszczać psy ze smyczy też nie popieram do końca, no w sensie na wybiegu gdy jest siatka brama ok...
Jak nieraz widziałam a miałam jeszcze wtedy rottweilera to myślałam sobie w duchu, że kiedyś ja muszę go wziąć na spacer bez smyczy i patrzeć jak srają w gacie ze strachu -.- Wtedy może by to ich nauczyło rozumu.Eh...